- Kajetan's Newsletter
- Posts
- Kusi na newsletter nr 6
Kusi na newsletter nr 6
Napisany z entuzjazmem napędzanym zbliżającą się wiosną.
Zimowe gnicie w jamie czasami sprawia, że obcowanie z popkulturą zaczyna kojarzyć się z gnuśnością. W zeszłym tygodniu łapały mnie właśnie takie myśli, ale weekednowy wyjazd na domek ze znajomy okazał się świetnym remedium - przez dwa dni właściwie niczego nie czytałem ani nie oglądałem, a skupiałem się na prostych przyjemnościach. Człowiek zapomina, że nawet taka głupia przerwa potrafi znowu wrócić do wspomnianych czynności z poczuciem odświeżenia. Więc zanim sięgniecie, po którąś z dzisiejszych polecajek, to wcześniej zróbcie sobie spacerk albo przejedźcie się na rowerze, bo idzie wiosna! Potem wszystko smakuje lepiej, nawet popkultura.
Pilot “Family Guya” odnaleziony
Łowcy tak zwanych lost media zaliczyli w tym tygodniu wyjątkowy sukces — udało im się odnaleźć pitch pilot „Family Guya”, czyli odcinek, który Seth McFarlane zaprezentował włodarzom Foxa w celu zachęcenia do sfinansowania całego sezonu swojego serialu. Co prawda siedmiominutowy fragment był wcześniej dostępny jako bonusowy materiał dodawany do wersji na DVD, ale całość uznawana była za bezpowrotnie straconą. Pełna wersja została odnaleziona przez użytkowniczkę Reddita o pseudonimie GhostTheDead Girl. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że znalazła go na stronie internetowej animatora, który pracował nad odcinkiem, gdzie wisiał od kilku lat. Po prostu autor nie zdawał sobie sprawy, że ktokolwiek go szuka.

Wykorzystam okazję, aby wspomnieć o polskim lost media, którego odnalezienie marzy mi się od lat. Chodzi o trzy wyemitowane odcinki sitcomu „Kosmici” w reżyserii Olafa Lubaszenki. Wierzę, że wciąż czekają na odkrycie zapisane na jakimś kurzącym się dysku, który wcześniej był podłączony do jakiegoś osiedlowego serwera DC++.
Glina wraca z trzecim sezonem

Mam wrażenie, że dyskusja o polskich serialach z początku XXI wieku nie może obyć się bez stwierdzenia „Kurde, „Glina” to był zajebisty serial”. W tamtym okresie produkcji o policjantach powstawało co niemiara (chociażby „Sfora”, „Pitbull” czy „Odwróceni”), ale to “Glina” właśnie do dzisiaj cieszy się chyba największą estymą. Nic dziwnego, że w końcu ktoś zdecydował się wrócić do tematu i wyprodukować trzeci sezon. Połączenie mocy producenckich TVP, Skyshowtime i Apple Film może dawać nadzieję na serial z gatunku tych bardziej prestiżowych. Za reżyserię ponownie odpowiadać ma Władysław Pasikowski (miejmy nadzieję, że będzie to lepszy powrót niż „Psy 3”), a do obsady wracają Maciej Stuhr, Jacek Braciak, Anna Cieślak i Agnieszka Pilaszewska. O zaangażowaniu Janusza Radziwiłowicza na razie nic nie wiadomo.
Enemies - Austin Butler i Jeremy Allen White

Dwójka z najgorętszych (można to traktować dwuznacznie) aktorów ostatnich lat, czyli Austin Butler i Jeremy Allen White wystąpią w szpiegowskim thrillerze od A24. Na temat “Enemy” wiadomo na razie nie za wiele — budżet ma być stosunkowo niewielki (25 milionów dolarów), a zdjęcia mają ruszyć latem, kiedy White zejdzie z planu czwartego sezonu „The Bear”. Jednak jeśli ktoś jest fanem powyższej dwójki, to pewnie wystarczy, aby już trochę zacząć się jarać.
Trailer “Toksycznego Mściciela”
W końcu pojawiła się zajawka remake’a „Toksycznego Mściciela”. Jeśli ktoś nie słyszał o oryginalne z 1984 roku, to już pędzę z wyjaśnieniem - to jeden z flagowych tytułów Tromy, czyli wytwórni, która szczyciła się produkcją filmów o celowo niskim standardzie. Tanie efekty, gówniarskie obrazoburstwo i epatowane golizną, nie trzeba chyba tłumaczyć więcej. Nowa wersja zapowiada się na co prawda zrealizowaną z większym rozmachem (wystąpią w niej między innymi Elijah Wood, Peter Dinklage i Kevin Bacon), ale już początek teasera pokazuje, że czeka nas festiwal mało subtelnego humoru. A podobno sam film jest na tyle kontrowersyjny, że miał trafić prosto na VOD. Jednak z ostatnich doniesień wynika, że na ekranach amerykańskich kin pojawi się 29 sierpnia tego roku.
PS. Szkoda, że w trailerze nie pojawia się Elijah Wood, który gra tu głównego złola. Jakby ktoś nigdy wcześniej nie widział, to przypominam fotkę udostępnioną już spory czas temu:

Disney zapowiada “Coco 2”

Disney zapowiedział, że w 2029 roku (Jezu, jak to brzmi) doczekamy się premiery drugiej części „Coco”. Mam trochę ambiwalentne uczucia, bo jedynka była filmem z pięknie zamkniętą fabułą, ale z drugiej strony takie „W głowie się nie mieści 2” okazało się równie urokliwe, co poprzedniczka, więc może tutaj też się uda.
Umarły Złote Kurczaki, nie żyje….?

W pierwszym odcinku newslettera rozpływałem się nad dwunastą edycją Złotych Kurczaków, a tu nagle okazuje się, że była to ostatnia impreza sygnowana postacią Kurczaka Radka. Fil, ojciec całej inicjatywy, wrzucił na swoich social mediach post, w którym oznajmił, że czas się pożegnać z jej organizowaniem i skupić na czym innym.
Wiadomość szokująca, bo Złote Kurczaki przez te lata stały się jedną z najważniejszych imprez komiksowych w Polsce, o tyle wyjątkową, że właśnie skupioną na komiksach niezależnych. Jednak ja od razu poczułem, że na pewno kryje się za tym coś więcej — w końcu ZK to także cała masa innych organizatorów, chyba nie rzuciliby tej całej wykonanej pracy w pizdu? Okazało się, że miałem rację — szybko pojawił się drugi news z datą kolejnej wrocławskiej imprezy. Nie ma informacji na temat nowej nazwy i formuły, ale możemy być pewni, że święto komiksu niezależnego pozostanie w dobrych rękach.

Na złość antyłokowcom, nowy Assassin’s Creed sprzedaje się bardzo dobrze

Wbrew przewidywaniom wyznawców “Go woke go broke” obecność czarnego samuraja Yakuze wcale nie wpłynęła negatywnie na sprzedaż “Assassin’s Creed: Shadows”. Według chwaliposta Ubisoftu, 26 marca w nowego asasyna grało już dwa miliony graczy, co jest drugim najlepszym wynikiem otwarcia w historii serii. Oczywiście internetowe smalce szukają wytłumaczenie, ale chyba im średnio idzie. Nie jestem fani Ubisoftu, ale muszę im oddać, że w tym tygodniu to jak gonią hejterów w swoich social mediach to czyste złoto. Jak chociażby ta odpowiedź na tłitta Elona Muska. Burn!

Obejrzane
Moje ulubione ciasto

Ostatnio stwierdziłem, że trochę za dużo skupiam się na zachodnim kinie, więc postanowiłem w końcu sięgnąć po coś z trochę innego kręgu kulturowego. A czy może być ku temu lepsza okazja niż seans irańskiego komediodromatu o kilku uroczych staruszkach? To historia siedemdziesięcioletniej Mahin, która mająć dość samotności postanawia umówić się na wspólny wieczór z dopiero co poznanym mężczyżną. Dla nas niby nic wielkiego, ale w kontekście kraju, w którym prężnie działa policja obyczajowa, wyrasta to rangi czynu wręcz rewolucyjnego. Film ma cudownie spokojną, snującą się narrację, dzięki czemu znalazło się w nim pełno miejsca na przedstawienie małych gestów i przyjemności, które dla mieszkańców Iranu pamiętających czasy sprzed 1979 roku stają się symbolem świata zdławionego przez religijny radykalizm. Słodko-gorzka opowieść podszyta absurdem życia w państwie, w którym wszyscy muszą coś udawać. Jak ktoś chce się wzruszyć to film można obecnie obejrzeć na VOD Nowe Horyzonty.
Uciekający pociąg

Tym razem przegląd filmów o pociągach zaprowadził mnie filmu, który w trakcie swojego trwania przekonał mnie do swojej konwencji. Wiecie — to jedna z tych historii opowiadających o męskich mężczyznach z mężczyżnowa, którzy robią bardzo męskie rzeczy i prawią przy tym męskie mądrości. I gdzieś tak przez połowę co jakiś czas łapały mnie ciarki żenady, ale w końcu jakoś w to wszystko wszedłem. Ucieczka z pierdla o zaostrzonym rygorze, śnieżne pustkowie i symboliczna walka z życiem w postaci rozpędzonego pociągu, który jedzie ku pewnej katastrofie. Pięknie jest to wszystko nakręcone i zmontowane, a dynamiczna synthowa muzyka przypomina, że jesteśmy w latach 80. Ta surowa i pesymistyczna aura urzekła mnie na tyle, że zakończenie wręcz mnie zachwyciło, choć jest ucieleśnieniem wszystkiego, co na początku mnie odrzucało (nadal widzę problem z romantyzowaniem tak toksycznych wzorców zachowań). No i aktorstwo — wspaniale przeszarżowany Jon Voigt, ale przede wszystkim grający kompletnego kretyna Eric Roberts — jeśli ktoś kojarzy go tylko z masowo odgrywanych ról w najgorszych szrotach, to może się srogo zdziwić, jakie z niego potrafi być ekranowe zwierze. Obecnie do wypożyczenia na Amazon Prime Video.
Co tam mielę serialowo
Rozdzielenie sezon 2

Do drugiego sezonu „Rozdzielenia” podchodziłem ze sporą dawką nieufności. Pierwszy sezon podobał mi się, ale a) od jego premiery minęły trzy lata i trochę już zapomniałem o poszczególnych wątkach b) bałem się, że twórcy popełnią podobny błąd jak ekipa od “Westworld” i niepotrzebnie rozbudują świat przedstawiony. Pierwszy problem udało się rozwiązać za pomocą skrótów, a drugi właściwie nie zaistniał, bo to dalej kameralna historia skupiona na kilku postaciach. Co prawda, kilka pierwszych odcinków wzbudziło we mnie wątpliwości wobec tego, czy tak historia zmierza do jakiego konkretnego punktu, ale tak od połowy sezonu zacząłem rozumieć, że były one niezbędną fabularną podkładką. Ponownie bardzo dobrze weszła mi ta dziwaczna kombinacja humorystycznej groteski z psychologicznym horrorem. Może czasami rzeczywiście bywa tu trochę za dużo przerostu formy nad treścią, ale ta prawie zawsze jest atrakcyjna. Przykładem może być zjawiskowo wykonana sekwencja z orkiestrą dęta z ostatniego odcinka — czysta rozkosz obrazu, dźwięku i montażu. Ładne obrazki to jedno, ale najważniejsze, że twórcy nie zapomnieli o tym, co w science-fiction najważniejsze, czyli niewygodnych pytań dotyczących ludzkiej natury — wszystkie wątki dotyczące relacji outies ze swoimi innies to wydajne paliwo do rozkmin na temat tego, co tak naprawdę składa się na tożsamość i czyni nas konkretną osobą. Byłoby fajnie, jakbyśmy nie musieli czekać na następny sezon kolejne trzy lata.
The Studio

Na Apple TV+ pojawiły się dwa pierwsze odcinki "The Studio", czyli zgryźliwej satyry na współczesne Hollywood, w którym Seth Rogen wciela się w nowego szefa wytwórni próbującego połączyć swoje kinofilskie zapędy z koniecznością dostarczania kolejnych kasowych hitów. Dwa odcinki to niby mało, aby wydać werdykt, ale jeśli cały sezon utrzyma tak wysoki poziom, to filmowe nerdy otrzymały swój nowy ulubiony serial. Każda minuta jest tu wypełniona pasją do kina, zarówno klasyki i współczesnych produkcji. To produkcja z rodzaju "dla kumatych" - nazwiska i tytuły latają tu gęsto bez zbytniego tłumaczenia, co mi osobiście bardzo odpowiada. Jeśli chodzi o humor i tempo to wskazałbym "Dolinę krzemową" i wątki Ariego Golda z "Entourage" - akcja pędzi na złamanie karku i kręci się wokół ciągłego gaszenia pożarów, a dowcipy są często mocno wulgarne, ale bardzo zabawne. Imponująca jest też liczba aktorskich cameo i znanych filmowców pojawiających się jako oni sami - pierwszy odcinek to pod tym względem jakiś kosmos. Wrócimy do tematu pod koniec sezonu, ale filmowych geeków zachęcam już teraz, bo to produkcja zrobiona właśnie dla Was
Komiksy
Departament prawdy

Ostatnimi czasy staram się wrócić do czynności, które kiedyś sprawiały mi radość, ale nich zapomniałem. Jedną z nich jest sięganie po komiksowe serie spoza premierowej bieżączki, o których słyszałem dużo dobrego. ” Departament prawdy” ukazuje się u nas już od trzech lat, więc rzeczywiście trochę zwlekałem ze sprawdzaniem, szczególnie, że wcześniej słyszałem już od kilka zaufanych osób, że to seria idealnie skrojona pod moje gusta. Po przeczytaniu pierwszego, stanowczo za krótkiego tomu, jestem w stanie przyznać rację. Motyw świata, w którym teorie spiskowe mogą stać się prawdą, jeśli uwierzy w nie wystarczająco dużo osób jest rzeczywiście moim rodzajem odjazdu. Nigdy nie byłem wielkim fanem Jamesa Tyniona IV, ale możliwe, że po tej serii zmienię zdanie. Po pierwsze — główny pomysł jest tu wykorzystywany naprawdę błyskoliwie i po prostu chce się wiedzieć, jakie dziwy czekają na nas dalej. Jeszcze ważniejsze jest jednak to, jak udało się zawrzeć w tym komiksie gęstą, paranoiczną i bardzo nieprzyjemną atmosferę związaną ze światem wyznawców teorii spiskowych. Niby fantastyka, ale uderzająca w bardzo czułe fragmenty naszej rzeczywistości. To wszystko podbijają jeszcze wspaniałe rysunki Martina Simmondsa-kadrowane jest tu czasami naprawdę dzikie i świetnie współgrają z poczuciem kompletnego zagubienia stojącą u podstaw tej opowieści. Na pewno sięgnę po dalsze tomy.

Heksa - Katarzyna Witerscheim i XULM

Katarzyn Witerscheim znalazła dla swojej twórczości bardzo ciekawą niszę, jaką są zabarwione erotyzmem społeczno-obyczajowe opowieści rozgrywające się na historycznym Śląsku. Jej sztandarowo seria “Helena Wiktoria” rozgrywa się w Bytomiu pod koniec XIX wieku, a z kolei omawiana tu Heksa przenosi nas do znajdującego się w gminie Janów Nikiszowca w roku 1920. Życiem mieszkającej tam, pozornie poukładanej społeczności, wstrząsa pojawienie się wyzwolonej Pelagii. Niektórzy są zachwyceni powiewem obyczajowej świeżości jaką niesie ze sobą piękna kobieta, ale równie dużo osób widzi w niej wcielenie współczesnej wiedźmy. Autorka świetnie oddaje w swoim komiksie klimat epoki, a jej delikatna kreska (z pięknie nałożonym przez Marcina Surmę różem sprawia, że sceny cielesnych zbliżeń mają w sobie uwodzącą subtelność. Seksualność ma tu czuły i zbliżający charakter pozbawiony pożądliwej gwałtowności, do której przyzwyczaja nas popkultura. Szkoda trochę, że w gąszczu szczegółów i scenek rodzajowych zabrakło trochę miejsca na większe rozbudowanie wątku głównego, bo ten pozostawia niedosyt. Jednak dla szukających obczajowych w mało wyeksploatowanym settingu ten komiks to rzecz naprawdę warta sprawdzenia.

Podcast tygodnia
Podcast prowadzony przez Rogera i James Ellis Deakinsów to prawdziwa gratka dla każdego, kto lubi posłuchać o kinie od zaplecza. Deakinsowie zapraszają do swoich odcinków zarówno filmowców stojącacych na pierwszym planie, jak uznanych aktorów i reżyserów, ale także tych często pomijanych, chociażby montażystów, dźwiękowców czy kostiumologów. I mowa tu o nazwiskach z naprawdę pierwszej ligi (z aktorów ostatnio gościem był Adrien Brody). Rozmowy prowadzone są w sposób, który przypomina spotkanie przy herbatce - są bardzo ciepłe i spokojne. Goście często uciekają w dygresję, ale słucha się tego wszystkiego nad wyraz przyjemnie.
Poczujmy się staro
God of War kończy 20 lat

22 marca 2005 roku posiadacze Playstation 2 po raz pierwszy mogli towarzyszyć Kratosowi w jego krucjacie przeciwko greckim bogom. “God of War” jest dla mnie symbolem czasów, kiedy jako pececiarz z zazdrością patrzyłem na kolejne tytuły eksluzywne dla konsoli Sony. Niesamowite wrażenie robiła grafika, epickość kolejnych walk oraz ich pierwotne brutalność. Oczywiście obecnie można się krzywo patrzeć na erotyczne minigierki, ale reszta dalej pozostaje imponująca. Człowiekowi trochę tęskno za tym etapem rozwoju tego medium, kiedy jedna gra wciąż potrafiła przezucić je na zupełnie inny poziom i na nowo wyznaczyć zasady swojego gatunku. Dzisiaj Kratos statusiał i choć skandynawska odsłona “God of War” to nadal wyśmietnie gry, to ta dawna furia pozostaje czymś unikatorym.
Monthy Python i Święty Grall - 50 lat

3 kwietnia 1975 roku światło dzienne ujrzał pierwszy pełnometrażowy, fabularny film mistrzów absurdalnego humoru z grupy Monthy Pythona. Rzadko który obraz w historii kinematografii może poszczycić się takim wpływem na kulturę, bo przez te pół wieku do dowcipów ze “Świętego Graalla” nawiązywano tak często, że chyba jest to niemożliwe do skatalogowania. Produkcja Pythonów to także przykład filmu, którego zrealizowane wydawało się prawie niemożliwe - od poszukiwania sponsorów, przez niedoświadczenie ekipy aż po problemy na samym planie (w dużej części spowodoane postępującą chorobą alkoholową Grahama Chapmana). Jednak jakimś cudem Pythonom udało się dopiąc swego i stworzyć dzieło, bez którego trudno wyobrazić sobie współczesną popkulturę.
Uśmiech o wsparcie
Jeśli podoba Wam się moja twórczość (np. ten newsletter) i chcielibyście wspomóc jej powstawanie, to możecie zrobić to np. przez postawienie mi symbolicznej kawki (8zł) na portalu Buycoffee.to. Każda wpłata dużo dla mnie znaczy i pomaga mi w dostarczaniu Wam kolejnych tekstów. Z góry dzięki za kawusię.