Kusi na Newsletter #9

Hugo oszukał nas wszystkich.

Mam kolegę, który lubi powtarzać, że boi się momentu, kiedy przestanie nadążać za technologią i nie będzie już nawet potrafił włączyć telewizora. Dość traumatyczna wizja, ale ostatnio spotkało mnie właśnie coś z kategorii “jednak nie ogarniam”. Jeśli czytaliście poprzedni newsletter ,to może zauważyliście, że wrzuciłem do niego fragment o trailerze trzeciego „Avatara”. Cóż, pewna dobra dusza dość szybko napisała do mnie, że właśnie dałem się złapać na fake AI. Już chyba czas po prostu się pogodzić i zacząć lajkować niechwalonych przez nikogo rolników, bo opór nie ma sensu. Pozostając przy narzekaniu na AI — zauważyliście zalew grafik przedstawiających wygenerowane zestawy figurek właścicieli różnych pejów? Muszę przyznać, że irytują mnie one nawet bardziej niż trend z Ghibli, bo nie mamy tu do czynienia z randomami chcącymi się pobawić nową zabawką, a ludźmi w jakiś sposób zaliczanych do grona “twórców”, a od nich powinniśmy wymagać więcej. Do tego dochodzi też moja osobista niechęć do przedstawiania siebie w stylu “patrzcie jakim jestem fanem x, to moje całe życie”, ale już mniejsza z tym. Obiecuję, że nie będę zawsze narzekać w tych wstępach. Czas przejść do dzisiejszego przeglądu, który zaczynamy od informacji o tym, jak wszyscy zostaliśmy oszukani.

Dzieciak oszukany w Hugo odnaleziony

Wychowani na przełomie lat 90 i 00 zapewne pamiętają, nadawany na Polsacie, program „Hugo”, w którym dzwoniące do studia dzieciaki grały w grę polegające na sterowaniu tytułowym trollem za pomocą telefonu (ja pamiętam jeszcze niemiecką wersją, którą znalazłem wcześnie „na satelicie”). Oprócz tego, że audycja stanowi wspaniały zapis tamtej epoki (i charakterystyczny dla niej głód cyfrowej rozrywki), to wielu pamięta ją z powodu problemów uczestników z ukończeniem wyzwania. Nigdy nie byłem fanem sportu, ale oglądając „Hugo” mogłem poczuć się jak typowy kanapowy kibic wyzywający do patałachów profesjonalnych atletów. Później wszyscy zaczęliśmy dowiadywać się, że z jednym z głównych powodów tych problemów było opóźnienie sygnału wysyłanego z telefonu względem tego, co widzieliśmy na ekranach telewizorów.

Sprawa „Hugo” pozostałaby pewnie kolejną ciekawostką do omawiania przy piwku ze znajomymi, gdyby nie odkrycie pewnego użytkownika Wykopu, który podczas dogłębnego przeanalizowania jednego z odcinków odkrył, że twórcy programu robili młodych użytkowników w wała. Więcej opisane zostało w poniższym wpisie:

Internet kocha takie akcje, a tutaj mamy do czynienia z całym pokoleniem empatyzujących z poszkodowanym. O sprawie poszukiwania oszukanego Daniela napisał Donald.pl i dość szybko okazało się, że nie trzeba już szukać, bo ten zamieścił komentarz pod artykułem.

W momencie pisania tego tekstu sprawa nie weszła w następną fazę, ale miejmy nadzieję, że sprawiedliwość upomni się o swoje.

Ralph Fiennes nieźle przyjebał

Jedno z niepisanych praw Internetu mówi, że mało co tak rozpala wyobraźnie ludzi, jak starszy facet, który niespodziewanie przypakował do jakiejś roli. Tym razem padło na Ralpha Fiennesa (62 lata) odgrywającego Odyseusza w filmie „The Return”. Co prawda ten miał już swoją premierę w zeszłym roku, ale ostatnio zdjęcia aktora z wizyty na siłce znowu wypłynęły i zaczęły viralować. To news bardzo pudelkowy z natury, ale cóż, nie mogłem nie skorzystać z okazji, aby wrzucić tu ten gif z „Ricka i Morty’ego”

Joker odebrał nagrodę dla Balatro

Ósmego kwietnia odbyła się gala British Academy Games Awards, na której pojawił się nietypowy gość. Nagrodę za najlepszy debiut roku otrzymało „Balatro”. Jednak, ukrywający się pod pseudnonimem LocalThink, twórca gry unika publicznych wystąpień (nie pokazuje nawet twarzy), więc w nagrodę w jego imieniu odebrał przebrany za karcianego Jokera aktor Ben Starr. Całość jego przemówienia możecie obejrzeć poniżej. Trudno nie być pod wrażeniem, jak twórca tego cyfrowego narkotyku, jakim jest „Balatro”, świetnie rozgrywa swój niespodziewanie gigantyczny sukces. Teraz pozostaje nam czekać na zapowiedzianą aktualizację, która ma jeszcze bardziej wzbogacić rozgrywkę.

Ogłoszono część obsady serialowego Harry’ego Pottera

Serialowa adaptacja „Harry’ego Pottera” nie jest czymś, co grzeje mnie samo w sobie, ale ogłaszanie obsady tak istotnej produkcji to zawsze spore popkulturowe wydarzenie. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fakt, że filmowe wersje były wypełnione genialnymi wyborami castingowymi. Twórcy serialu stanęli przed nie lada wyzwaniem — nie tylko musieli odnaleźć tych kilku brytyjskich aktorów, którzy nie wystąpili w filmach, ale także dorównać poprzednikom. Spekulacji było co niemiara, ale w końcu potwierdzono kilka nazwisk.

John Lithgow jako Albus Dumbledore

Janet McTeer jako Minerva McGonagall

Papa Essiedu jako Severus Snape

Nick Frost jako Rubeus Hagrid

Luke Thallon jako Quirinus Quirrell

Paul Whitehouse jako Argus Filch

Jak możecie się domyślić, jeden z tych angaży wywołał sporo kontrowersji. Dla podpowiedzi dodam, że nie chodzi o Frosta jako Hagrida (swoją drogą, piękny wybór). Fani Rowling, którzy stali się nimi za sprawą jest terfiarskiej krucjaty , muszą mieć teraz w głowach niezły mętlik.

Zwiastun nowego filmu Ariego Astera

“Bo się boi” wystawiło na próbę cierpliwość chyba nawet największych fanów Ariego Astera, ale jego kolejna współpraca z Joauqinnem Phoenixem dalej brzmi jak coś intrygującego. ”Eddington” opisywany jest jako „contemporary Western black comedy” ma rozgrywać się w tytułowym miasteczku w maju 2020 roku (czyli w czasie początków pandemii) i opowiadać o konflikcie pomiędzy lokalnym szeryfem a burmistrzem. Obsada jest dość imponująca, bo oprócz Phoenixa w filmie zobaczymy Pedro Pascala, Emmę Stone i Austina Butlera. Sam trailer jest bardzo enigmatyczny, ale to tym lepiej, bo w filmy Astera warto wchodzić z nieświadomością. Czekam, bo nawet jeśli okaże się dla mnie zbyt męczący, to pewnie nadal będzie to obraz na wskroś autorski, a to zawsze jest w cenie.

Poniżej zamieszczam ładniutki plakat, do którego wykorzystano fotografię „Untitled (Buffalos)" autorstwa Davida Wojnarowicza.

Trailer Murderbota

Apple TV+ robi wszystko, aby stać się ulubioną platformą streamingową dla fanów science-fiction, bo tego typu produkcje (zarówno oryginalne jak i adaptacje) pojawiają się tam przynajmniej kilka razy w roku. Niedługo doczekamy się tam serialowej adaptacji “Pamiętników Mordbota”, czyli cyklu autorstwa Marthy Wells. Książek nie miałem jeszcze okazji czytać, ale opinia zaufanych znajomych oraz kilka nagród Hugo, Nebula i Locus (w tym za najlepszą powieść i serię) wytarczą jako znak jakości. Sam trailer zalatuje mi trochę za bardzo humorem w stylu Deadpoola, ale poza tym wygląda całkiem intrygująco. Na pewno w dobrym wrażeniu pomaga obecność Alexandra Skarsgarda. Pierwsze odcinki wlecą na Apple TV+ już 16 maja.

Było oglądane

Amator

Zanim Cinema City postanowiło na zawsze opuścić Trójmiasto, to bardzo chętnie korzystałem z możliwości, jakie dawała ichniejsza karta Unlimitted. Często sprowadzało się to do tego, że chodziłem do kina na tak jakościowe produkcje, jak akcyjniaki z The Rockiem czy Liamem Neesonem. Nie tęsknie jakoś specjalnie za taką formą marnowania czasu, ale z tamtego okresu pozostała mi pewna ciągotka, aby od czasu do czasu pójść sobie do kina na jakiś sensacyjniak, po którym nie spodziewam się właściwie niczego. Dokładnie takim filmem jest „Amator” (zabawne, że w kinie dalej wyświetlają stathamowskiego „Fachowca”) z Ramim Malekiem w roli głównej. Pomysł wyjściowy jest nawet spoko — błyskotliwy analityk CIA postanawia wbrew swoim mocodawcą odnaleźć i ukarać zabójców swojej żony. Cały myk polega na tym, że bohater nie ma nic wspólnego z zabijakami pokroju Jasona Bourne’a. I początkowo nawet ma to jakiś sens, ale wraz z rozwojem akcji fabuła robi się coraz bardziej dziurawa i rozwleczona. Wiecie, to jeden z tych filmów, w których najpierw pokazują nam jak potężna jest inwigilacja służb, a potem protagonista wchodzi w tryb plot armour i nie daje się złapać tylko dlatego, że scenariusz tego wymaga. Największym zaskoczeniem tej produkcji jest angaż Jona Bernthala, który pojawia się tu w dwóch niezbyt znaczących scenach. Przez cały film zastanawiałem się, kiedy jego bohater wróci, więc był to dla mnie nietypowy rodzaj twistu. Ogólnie to popcorn dla oczu, o którym zapomniałem pięć minut po wyjściu z sali. Jednak chyba właśnie tego potrzebowałem.

Co tam mielę serialowo

Znajomi i sąsiedzi

Jon Hamm w garniturze i ponura satyra na środowisko amerykańskich bogaczy — tyle wystarczyło, abym zainteresował się nowym serialem od Apple TV+. Hamm wciela się w nim w rekina finansjery, któremu właśnie zawaliło się budowane przez lata wygodne życie — żona rzuciła go dla najlepszego przyjaciela, stracił pracę, a towarzystwo nie wita go już tak serdecznie jak kiedyś. Do tego orientuje się, że wcale nie ma tyle pieniędzy, ile mu się wydawało i po prostu nie stać go na dotychczasowe luksusy. Postanawia więc zacząć okradać swoich dawnych przyjaciół z kosztowności, które nie są im do niczego potrzebne. Premise jest bardzo intrygujący, ale po dwóch odcinkach mam problem, aby w pełni polecić ten serial. Dzieje się w nim wiele dobrego, jednak akcja wydaje się trochę chaotyczna, trudno wyczuć kierunek, w jakim ta historia ma zmierzać. Krytyka superbogatych prowadzona przez kolesia, który jeszcze niedawno był częścią problemu wydaje mi się tutaj trochę sztuczna. Na pewno całość wynosi do góry jak zawsze charyzmatyczny Hamm, ale potrzebuję jeszcze kilku odcinków, aby upewnić się, czy twórcom udało się z tego wyciągnąć coś sensownego. Oczywiście, jeśli ktoś ma po prostu ochotę zobaczyć, jak starzeje się Don Draper, to może oglądać bez oporu.

Komiksy

Błonia tajemnicy

Gratka dla miłośników historii horroru i fantastyki. Opracowując ten album, Mateusz Wiśniewski postanowił oddać hołd pamięci prekursorowi opowieści niesamowitych w poskiej prozie, Stefanowi Grabińskiemu. Inicjatywa ze wszech miar słuszna, bo to postać, która zasługuje na większą obecność w zbiorowej pamięci rodzimych czytelników. ”Błonia tajemnicy” przedstawiają komiksową adaptację pięciu opowiadań Grabińskiego, każdą narysowaną przez innego rysownika lub rysowniczkę.

Przeniesienie mających prawie sto lat i pisanych w rozgorączkowanwym stylu opowiadań na język komiksu nie jest łatwym zadaniem. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Wiśniewski podszedł do oryginalnego tekstu z wielkim szacunkiem i nie próbował go unowocześniać, pozostawiając użyte fragmenty bez zmian. Fraza Grabińskiego bywa przyciężkawa oraz zmanierowana, ale na swój sposób urokliwa w tym śmiałym rozbuchaniu. Sporą “ramotowosć” samych tekstów równoważy wybór artystów i artystek odpowiedzialnych za stronę wizualną. Są to po kolei Michał Araszewicz (“Szalona zagroda”), Piotr Marzec (“Czad”), Antoni Serkowski (“Smoluch”), Judyta Sosna (“Dziedzina”) oraz Magda Zwierzchowska (“Spojrzenie”). Wszystkie wymienione osoby operują charakterystycznym, czasem wręcz mocno undergroundowym (jak chociażby Marzec, którego planszę widzimy poniżej) stylem, co świetnie pasuje do nierealnego klimatu przedstawionych historii.

”Błonia tajemnicy” zawierają także sporo publicystyki dotyczącej Grabińskiego i jego twórczości. Czytelników wita wstęp napisany przez Tomasza Kolankiewicza (dyrektora Filmoteki Narodowej). Po lekturze komiksów czeka nas jeszcze więcej takich tekstów. Oprócz napisanego na jej potrzeby posłowia, w którym Wiśniewski przybliża dzieje samego “samotnika ze Lwowa”, możemy przeczytać dwa bardzo ciekawe przedruki — wywiad, który Grabiński udzielił redaktorce „Świata kobiecego” oraz napisany już po jego śmierci esej samego Karola Irzykowskiego. Gdy połączymy to ze świetną jakością samego wydania, otrzymujemy album, do którego rzeczywiście pasuje mocno nadużywane określenie “hołd”. Czuć, że Wiśniewskiemu i zaangażowanym twórcom naprawdę zależało na oddaniu swojej fascynacji prekursorem polskiej grozy. W taki sposób powinno się dbać o to, aby tak ważni autorzy nie zostali zapomniani.

Ostatni Blaki

Czasami człowiek orientuje się, że czegoś mocno mu brakowało dopiero wtedy, kiedy ponownie się z tym czymś zetknie. Tak poczułem się w trakcie lektury “Ostatniego Blakiego” Mateusza Skutnika. Z pierwszym albumem o Panu Blakim (komiksy o nim współtworzył wtedy Karol Konwerski) polscy czytelnicy mogli się zapoznać już dwadzieścia lat temu. Krótkie historie o lubującym się w rozważaniach, ubranym na czarno jegomościu ze spiczastymi uszami ujmowały urokliwym zderzeniem filozofii ze życiem codziennym. Połączenie czarnego humoru i narzekań na codzienność z poetycką aurą zawsze wychodziły Skutnikowi znakomicie. “Blaki Czwórka” ukazał się w 2014 roku, więc większość z nas myślała, że autor już na zawsze porzucił swoje alter ego. Jednak oto mamy dowód, że postanowił wrócić do niego po raz ostatni (osobiście mam nadzieję, że to jednak nieprawda). Blaki jest odpowiednio starszy i jeszcze częściej myśli o przemijaniu oraz walce z poczuciem bezsensowności działań. Egzystencjalnego smutku jest tu więcej, ale pojawiają się także chwile zachwytu z najprostszych spraw, jak chociażby spędzania czasu z rodziną. Skutnik dalej potrafi świetnie uderzyć w sedno problemów “każdego z nas” używając do tego swojego charakterystycznego rzewnego stylu narracji. Bardzo lubię emocjonalny stan, w jaki wprawiają mnie te komiksy — coś pomiędzy “trochę z niego maruda” a “kurde, jednak ma chłop rację”. Polecam wrażliwcom, szczególnie tym miewającym problemy z wyrażaniem emocji wprost. Pan Blaki Was wszystkich rozumie. Mieszkańcy Gdańska Wrzeszcza mogą ten komiks docenić jeszcze bardziej, bo pewnie rozpoznają znajome uliczki i budynki.

Podcast tygodnia

The Rewatchables

Kiedy słyszę, że ktoś ma plan na podcast, który będzi przypominał “rozmowę przy piwie”, to od razu chcę ucieć jak najdalej, bo efekt często jest odwrotny od założonego. Mało co wprowadza równie spiętą atmosferę, co z góry narzucony luźny ton. Jednak jak zawsze zdarzają się wyjątki, a produkowany przez Ringer “The Rewatchables” jest właśnie jednym z nich. Bill Simmons i zaproszeni przez niego goście omawiają filmy z wymienionej kategorii. O jakie typu produkcje chodzi? Pomyślcie sobie o sytuacji, w której przeskakujecie po kanałach i natrafiacie na znany sobie film zaraz przed jakąś wyjątkowo udaną sceną. Zostajecie 10 minut, aby ją obejrzeć, a potem okazuje się, że zostaliście już do końca. Prowadzący rozmawiają ze sobą w mało zobowiązujący sposób, ale potrafią nadać omawianym filmom odpowiedni kontekst podpierając się olbrzymią popkulturową wiedzą. Polecam, zwłaszcza tym bardziej sentymentalnym milośnikom kina.

Do poczytania u innych

Ile zarabiają polscy komiskiarze

Temat mizernych zarobków polskich pisarzy od kilku tygodni nie znika z kulturalnych afiszy, co skłania do wypowiedzi twórców z innych dziedziń. Daniel Giżycki napisał dla portalu Komiksopedia obszerny artykuł o realiach finansowych w polskim komiksie. Tekst istotny, a do tego wzbogacony pytaniami do trzynastu uznanych twórców, zarówno scenarzystów, jak i rysowników. Ostrzegam - nie jest to lektura napawająca optymizmem, ale cóż, taki mamy klimat.

Uśmiech o wsparcie

Jeśli podoba Wam się moja twórczość (np. ten newsletter) i chcielibyście wspomóc jej powstawanie, to możecie zrobić to np. przez postawienie mi symbolicznej kawki (8zł) na portalu Buycoffee.to. Każda wpłata dużo dla mnie znaczy i pomaga mi w dostarczaniu Wam kolejnych tekstów. Z góry dzięki za kawusię.