Kusi na newsletter #38

Wypalone gwiazdy i krzesłowe spiski.

Oj, następne miesiące w świecie amerykańskiej (a więc i światowej) popkultury zapowiadają się intensywnie. Jednym z głównych powodów jest zamieszanie w okół sprzedaży Warner Bros. Tydzień temu gruchnęła informacja, że jego nowym właścicielem prawdopodobnie okaże się Netflix (za 72 miliardy dolarów), na co środowisko filmowe zareagowała paniką, ale sytuacja przez ostatnie kilka dni zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Paramount Skydance (i stojąca za nim rodzina Ellison) nie odpuszcza i postanowiło zebrać 108 milardów dolarów w celu wrogiego przejęcia całego Warner Bros. Discovery. I o ile zakup przez Netfliksa niepokoi głównie ze względów biznesowych, to ta druga opcja niesie za sobą też kwestię polityczną. Stojąca za Paramountem rodzina Ellisonów nie ukrywa swoich powiązań z Trumpem i marzeń o produkcji nowej propagandówki jak z ery regeanizacji. Do tego pojawiają się pieniądze Saudów oraz innych “interesujących” źródeł, więc ogólnie robi się naprawdę wesoło. W tydzień zmieniło się sporo, więc aż trudno wyrokować, co wydarzy się w przeciągu następnych miesięcy, ale na pewno nie obędzie bez wstrząsów, które mogą na stałe zmienić sytuację amerykańskiego przemysłu filmowego. Ah, wesołe, ciekawe czasy.

Po tym optymistycznym wstępie zapraszam do regularnej części newslettera.

Trailery

The Boys Sezon 5

The Boys ma problem z wiecznym powrotem do statusu quo. Finał czwartego sezonu zapowiadał zupełnie nowe rozdanie, ale po trailerze widać, że znowu wracamy do tego samego punktu wyjściowego. Jest to dość irytujące, ale skoro to już ostatni sezon to może tym razem rzeczywiście pojawi się trochę więcej rzezi bez bronienia plot armourem. I tak czekam, ale jednocześnie jestem trochę zirytowany wyżej opisanym faktem.

The Drama

Robbert Patinson coś ma chyba ostatnio z filmami o rozpadających się związkach, bo do kin dopiero wchodzi Zgiń kochania, a już za parę miesięcy będziemy mieli okazję zobaczyć go na ekranie jako partnera postaci granej przez Zendayę. Trailer wygląda dość zwyczajnie, ale za sterami stoi tu Kristoff Borgli (ten od Dream Scenario i Chorej na siebie), więc pewnie nie obędzie się bez jakiegoś interesującego twistu.

Supergirl

No to chyba było na tyle z zapowiedzi, że nowa wersja filmowego DC ma odróżniać się od MCU, bo ten trailer wygląda po prostu jak wariacja Straźników Galaktyki tylko z Supergirl na pokładzie. I oprócz migającego w tle Lobo, nie ma w nim chyba niczego, co by naprawdę mogło przykuć uwagę.

Newsy

Quentin Tarantino bardzo nie lubi Paula Dano

W zeszłym tygodniu Internet obiegła zaskakująco nienawistna opinia Quentina Tarantino na temat aktorstwa Paula Dano, szczególnie jego roli w Aż poleje się krew Paula Thomasa Andersona. Tutaj parę cytatów:

“Obviously, it's supposed to be a two-hander, and it's also so drastically obvious that it's not a two-hander. . . He is weak sauce, man. He's a weak sister. . Austin Batler would have been wonderful in that role." 

"He's just such a weak, weak, uninteresting guy. . . Daniel Day-Lewis shows that he doesn't need [a strong foil in the movie]. He doesn't need anything. The movie would've had more — there would've been more stringiness to the beef. And again, it's supposed to be a two-hander, and it's not."

"So you put him with the weakest male actor in SAG? The limpest dick in the world?"

Skąd taka nagła nienawiśc do roli sprzed prawie dwudziestu lat? Jest pewna teoria wskazująca podłożę polityczne. Tarantino jest bardzo mocno związany z Izralem (choćby przez fakt, że jego żona jest Izrealką), natomiast Paul Dano należy do grona celebrytów działających na rzecz ofiar konfliktu po stornie palestyńskiej. Nie jest to potwierdzone, ale mocno trzyma się to kupy.

Finał Peaky Blinders zapowiedziany

Sam już zapomniałem o tym, że Peaky Blinders miało doczekać się finału w formie pełnometrażowego filmu, a tu okazuje się, że ten trafi na Netfliksa już 20 marca. Co więcej, szóstego marca ma pojawić się w wybranych kinach. Nie wiadomo, czy w Polsce będziemy mieli tę przyjemność, ale nie ukrywam, że choć sama historia klanu Shelbych już mnie znudziła, to dla samych wrażeń audiowizualnych (i piękniego Cilliana) chętnie obejrzałbym ten finał na wilekim ekranie.

Znamy premiere filmowej Lalki

Nowa filmowa adaptacja Lalki już od jakiegoś czasu zapowiada się na jedno z filmowych wydarzeń roku w polskim kinie, a teraz w końcu poznaliśmy datę premiery. Czy było na co wyczekiwać przekonamy się dopiero trzydziestego września przyszłego roku. Jednak już teraz jestem prawie pewien, że ta data w jakiś sposób zapisze się w historii polskiego box office.

Ranczo wraca z finałowym sezonem

Biegnijcie do rodziców z wieśćią, że ich ulubiony serial z podwójnym Cezarym Żakiem wróci na antenę. Po dziewieciu latach od ostatniego sezonu, Ranczo ma doczekać się sześciu nowych odcinków. Premiera prawdopodobnie w 2026 roku.

Clair Obscure: Expedition 33 rozbiło bank na The Game Awards

Wczorajsza gala przyznania The Game Awards została zdominowana przez Clair Obscure: Expedition 33. Produkcja Sandfall Interactive nie tylko zdobyła tytuł gry roku, ale zgarnęła także osiem innych nagród, czym pobiła wcześniejszy rekord należacy do The Last of US Part 2 (siedem statuetek). Lista wygląda tak: Best Art Direction, Best Game Direction, Best Narrative, Best Performance, Best Score and Music, Best Independent Game, Best RPG, Best Debut Game. Co prawda pewne kontrowersje budzi kwestia nagrody za najlepszą grę niezależną, ale technicznie się do niej kwalifikuje. Imponujący wynik, jak na zupełnie nowe IP, które wzięło wszystkich trochę z zaskoczenia.

Przy okazji swojego zwycięstwa twórcy wypuścili olbrzymi patch, który w sumie można nazwać darmowym DLC, bo w jego skład wchodzi nowa duża lokacja, dodatkowi bossowie, nowe bronie, luminy, muzyka i kostiumy. I jak tu jebaniutkich nie lubić.

Disney wchodzi w kolaboracje z Open AI

Wczoraj pojawiła się informacja, że Disney postanowił zainwestować miliard dolarów w Open AI i w ramach tego partnerstwa udostępnić posiadane przeze siebie postaci do wykorzystania w filmach generowanych przez Sora AI. Deal ma trwać trzy lata i na razie trudno przewidzieć jego konsekwencje, ale raczej trudno spodziewać się czegoś dobrego. Jedynie można mieć nadzieję, że w jakiś sposób wybuchnie to im w twarz.

Było oglądane

Jay Kelly

Nowy film Noah Baumbacha bardzo się starał o moje emocjonalne zaangażowanie, chyba aż za bardzo, abym mógł szczerze to zrobić. To taka pokrzepiająca przypowieść o człowieku, który niby ma wszystko, ale odkrywa, że tak naprawdę przegapił w życiu wszystko, to co najważniejsze. I owszem są tu momenty naprawdę udane, a George Clooney to świetny wybór do autotematycznej roli starzejącej się ikony kina, ale Baumbach chciał przekazać chyba kilka prawd ostatecznych za dużo, przez co film zdaje się krążyć trochę bez wyraźnego celu. I to nie w ten urokoliwy sposób znany z tych udanych dziełach reżysera.

JEDNAK, mimo że film jako całość niezbyt mi siadł, to zawiera w sobie jeden wspaniały element, za który muszę go jednak lubić, czyli Adama Sandlera w roli dramatycznej. Baumbach to jeden z tych nielicznych reżyserów, którzy potrafią go namówić do założenia długich spodni i uderzenia w inne niż głupkowate, komediowe tony, co zrobił już wcześniej w Opowieściach o rodzinie Meyerowitz. Kto śledzi ten pej dłużej, ten może pamiętać, że jestem wielkim fanem Sandlera na poważnie, bo w odpowiednich rękach to świetny aktor. W Jayu Kellym wciela się w postać stojącego w cieniu asystenta wielkiej gwiazdy, który zaczyna rozumieć, że poświęcenie dla czyjejś kariery kładzie zbyt duży cień na jego własne życie osobiste. Dostajemy go w wersji spokojno-smutnej, w której na twarzy wiecznego chłopca pojawia się wielkie zmęczenie i niepewność na temat swoich życiowych wyborów. I mam wrażenie, że właśnie gra Sandlera niesie ze sobą najszczerszy ładunek emocjonalny w całym filmie.

Do obejrzenia na Netfliksie.

Drakula. Historia wiecznej miłości

Pamiętacie, kiedy ostatni Luc Besson nakręcił dobry albo chociaż zapadający w zbiorową pamięć film? Pewnie ci bardziej złośliwy stwierdziliby, że w tym celu należy cofnąć się aż do lat dziewięćdziesiątych i Piątego elementu. Drakula. Historia wiecznej miłości raczej nie przełamię tej tendencji, bo to film pod wieloma względami mocno nieporadne, ale przynajmniej w interesujący sposób. Bessonowi ewidentnie zamarzyła się jego wersja coppoloweskiego Draculi, z całym jego rozmachem, przesytem i przeszarżowaniem. Zdarzają się w tym filmie momenty, które można nazwać zjawiskowymi i nawet jeśli pachną kiczem, to przynajmniej takim zrodzonym z reżyserskiej fantazji. Wcielający się w tytułowego wampira Caleb Landry Jones ma w sobie ten rodzaj zagadkowego magnetyzmu, który każe patrzeć w jego twarz w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co właściwie nas w niej fascynuje. Podobnie sprawa ma się z grającą Minę Zoë Bleu Sidel. Podobać się może nawet nacisk położony głównie na romantyczną tęsknotę nieszczęśliwego wampira. No ogólnie w czasie seansu można wyłapać sporo elementów, które można uznać za udane. Problem jednak w tym, że jako całość film zdaje się nie trzymać kupy i gubić we własnych pomysłach fabularnych, jak i stylistycznych. Bessonowi nie udaje się utrzymać konkretnego klimatu tej opowieści, przez co otrzymujemy takie dziwne motywy, jak CGI gargulce służące Drakuli, sprawiające wrażenie wyjętych z jakiejś animacji Disneya. Jeśli ktoś lubi taki filmowy chaos, z momentami wspaniałego kiczu, to może sobie odpalić. Ja jednak wolałbym chyba po prostu jeszcze raz obejrzeć Draculę Coppoli.

Obecnie do wypożyczenia na rozmaitych serwisach VOD

Krzesła

Zapewne nie jestem jedyną osobą, którą oblewa zimny pot na samą myśl o kontakcie z jakąś infolinią, zwłaszcza w celu złożenia reklamacji. Wiecie, chodzi o tę sytuację, w której bezskuteczanie próbujecie wydostać się z zaklętego kręgu formularzy, botów oraz pracowników lecących według skryptu, aby w końcu dostać się do kogoś rzeczywiście decyzyjnego. Dlaczego o tym wspominam? A bo twórcy Krzeseł też musieli kiedyś przejść przez ten koszmar, a doświadczenia postanowili przenieść na swój serial.

Główny bohater, Ron Trosper to pozornie nudny do bólu, typowy facet po czterdziestce mieszkający na amerykańskim przedmieściu. Ma żonę i dwójkę dzieci oraz pracuje w firmie deweloperskiej jako szef projektu nowego centrum handlowego. W jego życiu nie dzieje się naprawdę nic ciekawego do momentu, w którym w czasie publicznego wystąpienia siada na wadliwym krześle i przewraca się na ziemię. Upokoarzające zdarzenie sprawia, że Ron postanawia przyjrzeć się bliżej producentowi feralnego siedzenia, przez co odkrywa głęboko ukryty spisek. A przynajmniej tak się mu wydaje, co nie jest istotne, bo bohater wpada w obsesję, poznaje coraz to dziwniejszych ludzi, a chaos staje się nieodłącznym elementem jego dotychczas spokojnego życia.

Jak pewnie się już domyślacie, Krzesła są produkcją dziwaczną i mocno nietypową, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że głównym aktorem i jednym z jej twórców jest Tim Robinson, czyli jedna z czołowych amerykańskich postaci nurtu komedii opartego na ciągłej niezręczności i celowo wywoływanym zażenowaniu. Swoisty antyhumor, który cechuje też twórczość między innymi Erica Andre czy Nathana Fieldera. Fabuła Krzeseł jest absurdalna, ale jednocześnie nieprzyjemnie grzebie we współczesnych lękach i pragnieniu odzyskania jakiejkolwiek kontroli nad swoim własnym życiem. Składające się na pierwszy sezon osiem odcinków stanowi serialowy odpowiednik grzebania w gojącym się strupie - jest to nieprzyjemne, ale też w jakiś niezdrowy sposób fascynujący. Człowieka skręca wewnątrz, ale z jakiegoś powodu chce więcej. To uczucie z cała pewnością podkręca świetny Tim Robinson, którego rozdziawione miny sprawiają wrażenie, jakby był nieślubnym synem Kermita Żaby z jakąś ludzką kobietą.

Jeśli ktoś ma ochotę na festiwal ciar żenady, przerywany na przemian szczerym śmiechem i atakami egzystencjonalnego niepokoju, to całość dostępna jest na HBO MAX.

Było czytane

Rzyć

Bolesław Chromry zapewne znany jest wielu jako twórca minimalistycznych, bardzo kąśliwych i zazwyczaj trafnych rysunków satyrycznych. W swoim najnowszym, pełnometrażowym albumie postanowił zrobić to, co pewnie czeka ostatecznie każdego millenialsa, czyli opowiedzieć o dorastaniu w latach 90 i zerowych. Wiem, wiem, dużo tego ostatnimi czasy powstaje, ale jeśli już uciekacie, to jednak poproszę Was jeszcze o chwilę uwagi, bo jednak album Chromrego wyraźnie wyróżnia się na tym polu. Choćby ze względu na charakterystyczną formę — autor do perfekcji opanował styl, w którym rysunki na pierwszy rzut oka wydają się zrobione na odpierdol, ale wystarczy chwila, aby zrozumieć, że każdy z nich jest świetnie przemyślany i rezonuje z tekstem, który także należy do lakonicznych. Rozdziały składające się na opowieść o życiu i rodzinie autora są krótkie i zwarte (często jedna strona to jeden rysunek), ale Chromremu wystarczą, aby uderzyć z pełną siłą. Minimalistyczne podejście pozwala tu na wyciągnięcie emocjonalnego ekstraktu, raz bawiącego innym razem skłaniającego do zadumy. Możliwe także, że ta niefrasobliwa forma pozwala złagodzić wręcz eskibicjonistyczny charakter zawartych tu zwierzeń. Mówiąc niedelikatnie, bywa pod tym względem grubo. Świetna rzecz potrafiąca za pomocą jednej strony otworzyć szufladki z jakimś zbiorowym wspomnieniem całego pokolenia, a potem zagonić umysł do króliczej nory pokoleniowych traum i sentymentów.

Poczujmy się staro

Gorączka - 30 lat

Szóstego grudnia 1995 roku do amerykańskich kin wszedł ulubiony film wszystkich facetów w kryzysie wieku średniego, czyli Gorączka w reżyserii Michaela Manna. Jednak odkładając żarty na bok (choć ziarno prawdy w nich jest), to obraz, który do dzisiaj pozostaje jednym z najlepszych sensacyjniaków o “zabawie” w policjantów i złodziei, jaki kiedykolwiek powstał. Mann jak mało kto łączy w nim doskonale wyreżyserowane sceny akcji z psychologiczną głębią bohaterów. No i nie możemy zapomnieć o jednym z najlepszych aktorskich pojedynków w historii, w wykonaniu Ala Pacino i Roberta De Niro. Scena w kawiarni to obecnie już chyba klasyczny przykład na to, jak budować napięcie w scenie, w której bohaterowie po prostu ze sobą rozmawiają.

Postaw kawkę i wesprzyj powstawanie tego newslettera


Jeśli podoba Wam się moja twórczość (np. ten newsletter) i chcielibyście wspomóc jej powstawanie, to możecie zrobić to np. przez postawienie mi symbolicznej kawki (8zł) na portalu Buycoffee.to. Każda wpłata dużo dla mnie znaczy i pomaga mi w dostarczaniu Wam kolejnych tekstów. Z góry dzięki za kawusię.